Osoby, które śledzą nasz profil na Facebooku (do czego zachęcamy) nie raz widzą jak dogryzamy "koniarzom" wszelkiej maści na różne sposoby. A to pośmiejemy się z tego, że bawią się jedzeniem, bo jeżdżą na koniach, które wszak są tylko stopniem w ewolucji do kabanosa, a to zrobimy jakiś mem z husarzem w roli głównej. Najczęściej zresztą dostaje się u nas husarii, a dopiero potem pancernym i Panom Braciom. Wierzymy jednak, że w znakomitej większości nasi polubownicy (bądź też lajkujący) zdają sobie sprawę z faktu, ze po prostu lubimy takie a nie inne poczucie humoru.
Czasem jednak człowiekowi puszczają nerwy. Nieraz zdarza się, że "Prawdziwy Polscy Patryjoci", którzy w znacznej mierze mieszkają zagranicą (szczególnie USA oraz Anglia) pouczają nas, że wyśmiewamy się z historii, z pięknej jazdy i tradycji jaką prezentowała sobą husaria. W takich chwilach człowiekowi się nóż w kieszeni żupana otwiera, magierka na oczy spada, piórko przy tejże więdnie.
Zdajemy sobie sprawę, że husaria to piękna jazda, która działa na wyobraźnię. Można dyskutować o ilości skrzydeł i tym gdzie je sobie wsadzano, lub też mocowano, ale fakt jest jeden - odegrała niebagatelną rolę w historii polskiej wojskowości. Tak samo w mitologizacji naszych zwycięstw oraz taktyki tej formacji i jej uzbrojenia. Ludzie uwielbiają husarię, bo tez łatwo jest kochać coś co piękne, coś co jest na obrazach i w filmach, coś co błyszczy z daleka, wygląda dostojnie, jest bogate. Coś co jest symbolem zwycięstw.
To miłość i fascynacja nad wyraz łatwa, a my w nią uderzamy i bawimy się w odtwarzanie prostej piechoty (chociaż w naszym przypadku magnackiego rodu). No jak tak można, prawda?
A ja się pytam...
W czym hajduk gorszy od husarza?
W czym było gorsze wyrzygiwanie przez niego krwi podczas krwawych bitew, w których brał udział? Czy to, że musiał brodzić w krwi przyjaciół i wrogów czyni go gorszym, bo obok ktoś przedzierał się konno?
Dlaczego gdy mówimy o Kłuszynie podziwiamy dystans jaki przebyła husaria konno, a zapominamy o tej piechocie, która musiała tyrać tę samą odległość wraz z wozami oraz armatkami? To brzmi romantycznie - przybyć na dzielnym wierzchowców i stoczyć bitwę, a zaś wypruć sobie płuca marszem i pomóc podczas potyczki brzmi gorzej, tak? Ludzie cieszą się durnymi statystykami, ile to było husarzy pod Kłuszynem, ale ilu Moskali i jaka to przewaga. To pobawmy się taką logiką i policzmy ilu Moskali przypadało na jednego hajduka, będzie wesele i ranga bitwy jeszcze bardziej wzrośnie.
Można się długo nad tym zastanawiać. Może kiedy zdychasz w boju w żupanie z prostego sukna, dziurawej delii i reperowanych butach to masz mniejsza zasługę niż ktoś, kto zginął na pięknym wierzchowców, w zbroi z kopią w ręce?
Albo fakt, że to przecież piechota chłopska, bądź składająca się z mieszczan lub ludzi luźnych, więc nie ma w tym żadnej chwały ni honoru tylko żołdactwo. Tak jakby bandy "szlachetnych" Lisowczyków wyrzynające ludzi były wyżej w hierarchii. Albo buntujące się chorągwie jazdy, które gnębią własnych współobywateli, miały bardziej "godne" intencje niż ludzie niższego stanu.
Możecie wierzyć, że odtwarzanie hajduka nie jest prostą sprawą. W ogóle rekonstrukcja jednostek piechoty to niewdzięczne zadanie tak u nas, na poziomie hajduków, muszkieterów, pikinierów jak i u epok wcześniejszych. Źródeł mało, bo kto by pisał o szarej piechocie. Zabytki zachować się nie chciały, nie wiemy za wiele, trzeba szukać i eksperymentować.
Ponadto uczy to pokory! Naprawdę trzeba się wykazać dużym dystansem do samego siebie, do tego co się robi, odtwarzać warstwę niższą w świecie gdzie każdy chce robić za tych najpiękniejszych, najsławniejszych, najlepszych i w ogólnie najbardziej "naj" ze wszystkich,
A gdy już nazbierasz się tych materiałów, uszyjesz porządny ciuch, zdobędziesz broń, będziesz w oddziale, który już jakoś wygląda, ma dobosza, dziesiętnika, chorągiew. Gdy staniecie w szeregu, dumni z tego co robicie z tego z jakim trudem udało się to wszystko zyskać, to i tak ktoś z gapiów zawoła na tych obok...
Popatrz, synku, jaka piękna husaria!
I może człowieka krew zalać. Szczególnie, że wielu z tych tzw. husarzy połowy wysiłku nie włożyło, stroje ma lada jakie, uzbrojenie i wygląd przesunięte w datowaniu o sto lat. Kogo to jednak obchodzi, przecież to dumna husaria, która takie sukcesy odnosiła.
Taka jednak nasza dola, robimy to w większości dla siebie, ale też i większa nasza cnota. Zdobywamy ogromną wiedzę, nasz pozom rekonstrukcji jest nie raz dużo większy, a przez to wiemy, że to co pokazujemy jest bliższe oryginałowi. A także przypominamy o tych formacjach wojskowych, o których mało kto pamięta nawet źródła i pamiętniki. Bo w tych bitwach, w których ginęli dumni panowie -cki, -ski, -icze i inni, szlachetną krew swoją i rumaków wylewając, tam też walczyła piechota.